Wybór Jana Kazimierza na króla Polski - Muzeum Historii Polski w Warszawie SKIP_TO
Wizyta w muzeum GO_TO_SHOP
czas czytania:

Wybór Jana Kazimierza na króla Polski

Rozmowa z dr. Mariuszem Sawickim

W pewnym momencie Jan Kazimierz miał zostać wicekrólem Portugalii i admirałem hiszpańskim. Dlaczego tak się jednak nie stało? Projekt objęcia przez Jana Kazimierza Wazę godności wicekróla Portugalii i tytułu naczelnego admirała floty hiszpańskiej pojawił się podczas jego pobytu w Wiedniu, dokąd udał się jako reprezentant swego brata Władysława IV po jego narzeczoną Cecylię Renatę. Koncepcja ta uzyskała aprobatę faworyta Filipa IV i pierwszego ministra Hiszpanii Gaspara de Guzmana Olivareza. Najprawdopodobniej zaproponowano również Janowi Kazimierzowi małżeństwo z córką księcia de Terra Nova, która stanowiła idealna partię dla ambitnego królewicza.

Przyczyn podjęcia tego pomysłu przez królewicza Kazimierza było wiele - nie sposób wymienić tu wszystkich. Wiązało się to zapewne z jego prohabsburską orientacją oraz niezaspokojonymi aspiracjami osobistymi. Duże znaczenie miała także nadzieja Jana Kazimierza na uzyskanie własnego księstwa lub przynajmniej dóbr, dochodów i zaszczytów, które umożliwiłyby mu zawarcie związku małżeńskiego z Habsburżanką. Ostatecznie na decyzję wyruszenia do Hiszpanii wpłynęła kłótnia z bratem Władysławem IV i zawiedzone nadzieje na uzyskanie lenna kurlandzkiego, które ostatecznie przekreśliły postanowienia sejmu z 1637 roku.

Jan Kazimierz wyruszył do Hiszpanii 27 stycznia 1638 roku, a rzeczywiste cele podróży zatajono - ze względu na zdecydowaną wrogość Francji do Habsburgów i ich zwolenników, w związku z toczącą się wówczas wojną trzydziestoletnią. Oficjalnie podróż miała cel szkolno-turystyczny. Miała ona przebiegać przez Morawy, Austrię, Tyrol, Trydent i Włochy do Hiszpanii i Madrytu, a następnie przez Pireneje i Francję do Paryża. Stamtąd królewicz Kazimierz miał się udać do Lotaryngii, Belgii i Brukseli. Potem na trasie podróży znaleźć się miał Londyn, następnie planowano dłuższy pobyt w Holandii, a później przejazd przez Alpy do Włoch, skąd przez Niemcy miał nastąpić powrót do Rzeczypospolitej.

Jednak agenci kardynała Richelieu stosunkowo szybko odkryli rzeczywiste cele podróży. Tymczasem Jan Kazimierz, nieświadomy zagrożenia, spotkał się z cesarzem Ferdynandem w Preszburgu - dzisiejszej Bratysławie. Był także wspaniale przyjmowany w Genui. Stamtąd wyruszył do Saint-Tropez, gdzie spędził noc na lądzie, co w jego przypadku było bardzo niebezpieczne. Władze francuskie szybko dowiedziały się o obecności królewicza i ostatecznie aresztowano go w Tour de Bouc pod zarzutem braku paszportów. Dopiero w zamku arcybiskupim w Salon Jan Kazimierz zorientował się, że jest więźniem kardynała Richelieu, który zyskał w jego osobie niezwykle cennego zakładnika. Kardynał wykorzystywał bowiem królewicza Kazimierza do szachowania jego królewskiego brata, w związku z czym Władysław utracił możliwość odgrywania roli mediatora w wojnie trzydziestoletniej, a także wspierania Habsburgów zaciągami polskich ochotników. Kardynał szachował obecnością Jana Kazimierza również Szwedów, którzy obawiali się go jako pretendenta do tronu w Sztokholmie. W końcu Richelieu miał w swoich rękach potencjalnego następcę tronu w Rzeczypospolitej - wobec ciągłych informacji o pogarszającym się stanie zdrowia Władysława IV. Ostatnim z powodów uwięzienia Jana Kazimierza było zmuszenie go do przejścia na służbę Francji i poślubienia francuskiej księżniczki. Czy po śmierci Władysława IV wybór Jana Kazimierza na króla jako brata zmarłego był oczywisty? Władysław IV nie pozostawił po sobie legalnego potomstwa, które ewentualnie mogłoby ubiegać się o tron Rzeczypospolitej. Potencjalnymi kandydatami byli więc przyrodni bracia zmarłego króla: eksjezuita Jan Kazimierz oraz Karol Ferdynand, biskup wrocławski. Istniały również inne kandydatury, jak choćby Jerzego I Rakoczego, księcia siedmiogrodzkiego, którego popierał hetman polny litewski i starosta żmudzki Janusz Radziwiłł wraz ze swymi stronnikami. W trakcie zabiegów elekcyjnych pojawiła się jeszcze jedna kandydatura - elektora Fryderyka Wilhelma. Takie rozwiązanie podsuwał swojemu władcy rezydent pruski Johan von Hoverbeck, sugerując, że ma on duże szanse. Kandydatura ta nie była jednak poważnie brana pod uwagę przez szlachtę polską i litewską, a nawet przez samego zainteresowanego. Od sierpnia 1648 popierał on Jana Kazimierza w jego staraniach o koronę polską. Jeszcze bardziej fantastyczna była kandydatura cara moskiewskiego Aleksego Michajłowicza Romanowa - w kontekście wewnętrznej sytuacji politycznej w Rzeczypospolitej bez najmniejszych szans.

Bezkrólewie trwało sześć miesięcy. Czy w ówczesnych realiach to długo, czy krótko? Półroczne bezkrólewie nie było niczym nadzwyczajnym dla szlachty i urzędników. Należało przestrzegać procedur związanych z funkcjonowaniem Rzeczypospolitej bez monarchy. Najpierw prymas-interreks zwoływał sejmiki przedkonwokacyjne i sejm konwokacyjny, na którym miano ustalić czas i miejsce elekcji nowego króla. Następne w kolejności było zwołanie sejmików przedelekcyjnych i w końcu samego sejmu, na którym wybierano monarchę. Cała ta procedura musiała po prostu trwać, zwłaszcza wobec rozległości terytorialnej Rzeczypospolitej. Zawsze należało przy tym wziąć pod uwagę posłów litewskich, uwzględniając czas, jaki potrzebują na odbycie dalekiej podróży do stolicy.

Jak przebiegały przygotowania do elekcji podczas bezkrólewia?

W czasie bezkrólewia 1648 roku koroniarze, w większości rekrutujący się spośród zwolenników Karola Ferdynanda, chcieli doprowadzić do precedensu proceduralnego. Wysunęli mianowicie postulat - oczywiście różnie go argumentując - połączenia konwokacji z elekcją lub odbycia tych dwóch zjazdów w odstępie zaledwie dwóch tygodni. Niewątpliwie byłoby to korzystne dla królewicza Karola, z czego zdawano sobie doskonale sprawę. Pomysł ten odbił się szerokim echem w Rzeczypospolitej, a zwłaszcza w Wielkim Księstwie Litewskim, gdzie niemalże wszystkie sejmiki protestowały przeciwko takiemu rozwiązaniu, którego w końcu nie udało się przeprowadzić. Powoływano się przy tym na zwyczaj, tradycje i prawo do odbywania tych dwóch zjazdów osobno. Litwini podnosili również argument natury technicznej. Posłowie na konwokacji nie mieli odpowiednich instrukcji elekcyjnych, a przybycie na sejm elekcyjny na czas w przypadku złączenia go z konwokacją albo odbycia w odstępie dwóch tygodni było fizycznie niewykonalne.

Od początku największe szanse na koronę miał Karol Ferdynand. W przeciwieństwie do Jana Kazimierza, dysponował on poważnymi sumami pieniędzy oraz dobrze zorganizowaną siecią współpracowników i agentów, których już w czerwcu wysyłał do ewentualnych sojuszników politycznych. Jan Kazimierz nie dysponował takimi środkami finansowymi ani zapleczem politycznym. Nie był również tak znany szlachcie jak Karol Ferdynand. Królewicz Kazimierz zdawał sobie doskonale sprawę, że aby wygrać, należy przede wszystkim posiadać poparcie znaczącego stronnictwa lub fakcji magnackiej. W swoich zabiegach oparł się przede wszystkim na fakcjach litewskich: sapieżyńskiej i Radziwiłłów nieświeskich oraz regalistycznie nastawionej szlachcie obu federacyjnych narodów.

Kolejnym istotnym elementem, wpływającym na okres bezkrólewia 1648 roku, była wojna domowa na Ukrainie, która wywarła spore wrażenie na szlachcie - zarówno koronnej, jak i litewskiej. Istotne były zwłaszcza klęski wojsk koronnych, przede wszystkim pod Piławcami, w której głównodowodzący rekrutowali się ze zwolenników Karola Ferdynanda. W pewnym sensie zdyskredytowała ona obóz królewicza Karola, przedstawiając Jana Kazimierza jako kandydata "wojującego", mogącego sprostać wyzwaniom wojennym.

Jak przebiegała elekcja?

Sejm elekcyjny, który rozpoczął obrady 6 października 1648 roku, zapowiadał się na bardzo zgodny. Szybko udało się wybrać marszałka - w osobie starosty generalnego wielkopolskiego, Bogusława Leszczyńskiego. Senatorowie w tym czasie "bawili się trochę przyjacielskimi rozmowami". Kolejne dni sejmu elekcyjnego upłynęły na omawianiu spraw obronności i nowych zaciągów, jednak nie postanowiono nic konkretnego. Również senatorowie składali prywatne zobowiązania w związku z toczącą się wojną.

Początek sejmu nie przyniósł rozstrzygnięcia w sprawie następstwa tronu. Mimo opowiedzenia się fakcji sapieżyńskiej i jej stronników za Janem Kazimierzem oraz wyraźnego poparcia francuskiego dla niego, przewagę nadal miał królewicz Karol Ferdynand. Wyjściem z sytuacji mogła być rezygnacja z ubiegania się o koronę polską jednego z kandydatów, na co się jednak nie zanosiło.

W pierwszych tygodniach w sejmie dominowali zwolennicy Karola Ferdynanda. Andreas Adersbach donosił elektorowi Fryderykowi Wilhelmowi, że obrady przebiegały w atmosferze wzajemnych pretensji. Podawał w wątpliwość możliwość podjęcia przez sejmujących jakichkolwiek konkretnych decyzji. Według niego, szlachta nie zdawała sobie sprawy z trudnej sytuacji państwa.

Kolejne dni obrad sejmu przebiegały w atmosferze wzajemnych oskarżeń i kłótni. Poruszano sprawę klęski pod Piławcami, kwestii postępowania wobec zbuntowanych Kozaków i wiele innych, zapominając o pierwotnym celu sejmu. Pierwsza sprawa uderzyła przede wszystkim w Karola Ferdynanda, gdyż - jak wspomniałem - regimentarze rekrutowali się z jego stronników, a wielu dotychczasowych adherentów opuściło jego stronnictwo.

21 października po raz pierwszy publicznie stwierdzono, że Wielkie Księstwo Litewskie uważa Jana Kazimierza za najbardziej odpowiedniego kandydata do korony. Siedem dni później kanclerz wielki litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł, marszałek litewski Aleksander Ludwik Radziwiłł, podkanclerzy litewski Kazimierz Leon Sapieha i podskarbi litewski Gedeon Michał Tryzna wzięli udział w uczcie u Karola Ferdynanda, na której Sapieha próbował przekonać królewicza do rezygnacji z ubiegania się o elekcję. Perswazja i argumenty podkanclerzego nie przyniosły jednak pożądanego rezultatu.

Wybór pomiędzy królewiczami okazał się dla szlachty nad wyraz trudny. Nawet w ostatnim dniu października 1648 roku zwolennicy Karola Ferdynanda nie tracili nadziei na wybór swojego kandydata. Nie zastanawiała ich nawet informacja - stanowiąca swoisty szantaż ze strony Litwinów - że w przypadku braku akceptacji przez koroniarzy swojego kandydata na wielkiego księcia litewskiego, którym był niewątpliwie Jan Kazimierz, Wielkie Księstwo zadeklarowało odrębny wybór. Z zamiaru tego w żaden sposób nie chcieli zrezygnować. Wynikła sytuacja w rzeczy samej stała się bardzo niebezpieczna, nad obradującymi zawisła bowiem realna, aczkolwiek zbagatelizowana przez stany koronne, groźba zerwania unii lubelskiej.

Decydujące znaczenie dla przebiegu elekcji miał przyjazd 1 listopada 1648 roku hetmana polnego litewskiego Janusza Radziwiłła i wojewody smoleńskiego Jerzego Hlebowicza do Nieporętu, gdzie przebywał Jan Kazimierz. Wizyta miała na celu uzgodnienie warunków, na jakich dysydenci i dyzunici litewscy poprą kandydaturę dziedzicznego króla szwedzkiego. Przypuszczać jedynie można, że Jan Kazimierz obiecał zadośćuczynić długiej liście egzorbitancji przedstawionej przez dysydentów w czasie bezkrólewia i zgodził się na zabezpieczenie tego odpowiednim zapisem w układanych paktach konwentach. Za przykładem Janusza Radziwiłła na stronę królewicza Kazimierza przechodzili i inni dotychczasowi zwolennicy Karola Ferdynanda. Nie doprowadziło to jednak do rezygnacji z ubiegania się o tron Rzeczypospolitej Karola Ferdynanda.

Rozwiązanie przyszło z najmniej oczekiwanej strony. Hetman kozacki Bohdan Chmielnicki, przybywszy 6 listopada pod Zamość, zawiadomił obrońców, iż pragnie pokoju, a gwarancję jego zachowania widzi jedynie w osobie królewicza Jana Kazimierza. Wiadomość tę otrzymał Jeremi Wiśniowiecki już przed 9 listopada, podał ją jednak do publicznej wiadomości dopiero trzy dni później. Wpłynęło to na stanowisko Karola Ferdynanda, który zaczął się skłaniać do ustąpienia. Należało zatem jedynie uzgodnić warunki jego rezygnacji, co nastąpiło 11 listopada 1648 roku.

Pomimo tego na polu elekcyjnym nadal panował nieład i harmider. Gdy Litwini wrócili z osobnej sesji, zastali na sejmie "nieład, bo od jednej materii przeskakiwano do drugiej", co nie wróżyło rychłego zakończenia sejmu i obrania nowego władcy. 16 listopada 1648 roku zanosiło się na to, że może dojść do kolejnej prolongacji sejmu elekcyjnego. Sprzeciwili się temu Litwini, a kasztelan witebski Józef Klonowski zagroził nawet, że każdego, kto będzie dążył do odłożenia wyboru króla, będzie uważał za wroga ojczyzny. Większość zgodziła się z kasztelanem - z wyjątkiem dysydentów, wśród nich Januszem Radziwiłłem, którzy ponownie zaczęli podnosić sprawy różnowierców. 17 listopada, nie bez pewnych trudności - protestów różnowierców i posłów pruskich - przystąpiono do wyboru króla, którym, tym razem bez większych niespodzianek, został Jan Kazimierz Waza. Nominację nowy władca uzyskał 20 listopada po wcześniejszym zaprzysiężeniu paktów konwentów.

Dr Mariusz Sawicki - historyk, pracownik Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego, zajmuje się m.in. parlamentaryzmem polskim czasów nowożytnych oraz dziejami Wielkiego Księstwa litewskiego w XVI-XVII w.

K. G.

Ilustracja: Jan Kazimierz na portrecie z ok. 1819 r., Polona, CC-BY-NC.